Archive for the ‘Stare Miasto’ Category
Sandomierz, miasto na siedmiu wzgórzach… (woj. świętokrzyskie)
Sandomierz to piękne miasto, które odwiedziłam ubiegłego lata. Wcześniej, jak zazwyczaj, zapoznałam się z kilkoma podstawowymi informacjami na jego temat. Jadąc, zastanawiałam się, czy to miasteczko mnie oczaruje, czy też rozczaruje? Położone jest na siedmiu wzgórzach, dzięki czemu nazywa się je “małym Rzymem”. Co do pochodzenia jego nazwy jest kilka teorii. Według jednej z nich pochodzi ona od staropolskiego imienia Sędomir. Inna głosi, iż wpływ na nią miało położenie Sandomierza, gdzie to San domierza (zbliża się, dochodzi) do Wisły. Która teoria jest właściwa? Hmm, może obie mają coś z prawdy.
Gdy samochód zaczął piąć się po krętej uliczce prowadzącej w kierunku starego miasta wiedziałam, że czeka mnie tu kilka wspaniałych dni. Ale ale…jak najprędzej chciałabym opowiedzieć Wam jak przywitał mnie Sandomierz, jednak by tradycji stało się zadość i Wam przyda się kilka informacji.
Wzgórze, na którym leży Sandomierz, usytuowane jest nad królową polskich rzek – Wisłą. Niegdyś, gdy osiedlali się tu pierwsi ludzie, takie położenie było bardzo korzystne. Teren w pobliżu wody, bezpieczny – bo trudno dostępny – a jednocześnie nieopodal przebiegających szlaków handlowych. Ziemia była tu żyzna, a wody Wisły umożliwiały transport w kierunku morza. Według archeologów pierwsi ludzie pojawili sie tutaj około 7 tysięcy lat temu. W miejscu obecnego Wzgórza Zamkowego jako pierwszy wzniesiono gród książęcy, wokół którego – oraz na sąsiednich wzgórzach – prężnie rozwijało się osadnictwo. To właśnie powstała na Wzgórzu Staromiejskim osada stanowiła podwaliny przyszłego miasta – Sandomierza.
Pierwsza informacja na temat Sandomierza na piśmie pojawiła sie w Kronice Galla Anonima, który stawiał Sandomierz obok Krakowa i Wrocławia jako “stolice Królestwa”. Pierwsze ślady osadnictwa znaleziono w pobliżu kościoła św. Jakuba ok. X wieku.
Gdy w roku 1138 książę Bolesław Krzywousty zapisem testamentowym podzielił ziemie polskie pomiędzy swoich synów powstało Księstwo Sandomierskie, ze stolicą w Sandomierzu. Otrzymał je Henryk zwany Sandomierskim. Podział Polski osłabił ją. W 1241 r. miał miejsce krwawy najazd Tatarów, który przyniósł zniszczenia również Sandomierzowi. Jednak drugi najazd tatarski był o wiele dramatyczniejszy w skutkach, ponieważ w jego wyniku miasto zostało całkowicie zniszczona, a ludność w większości wymordowana. Trudno było mu odzyskać dawne znaczenie. Dopiero w 1286 roku książę Leszek Czarny znów nadał Sandomierzowi prawa miejskie, czego ślad w postaci dokumentu zachował sie do dziś. Miasto rozwijało się w szybkim tempie, co miało wpływ na decyzję króla Władysława Łokietka, gdy ustanawiał w miejsce księstw, województwa. Stolicą województwa sandomierskiego został właśnie Sandomierz. Niestety w 1349 roku w wyniku najazdu Litwinów drewniane zabudowania spłonęły. Odbudowano je w trwalszej postaci za rządów króla Kazimierza Wielkiego, który jak pamiętamy „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”. Wówczas to miasto zyskało kształt podobny do obecnego Starego Miasta. Wytyczono ulice i rynek, na którym postawiono ratusz. Miasto zostało opasane murami, w których umieszczono cztery bramy: Krakowską, Zawichojską, Opatowską i Lubelską. Do dnia dzisiejszego ostała się tylko Brama Opatowska. W miejscu zamku drewnianego zbudowano murowany. Odwiedzali go kolejni królowie podczas swoich podróży po kraju. Podobno król Kazimierz Wielki zatrzymał się w nim aż 18 razy. Bywała tu także królowa Jadwiga. By upamiętnić ją, jednemu z wąwozów nadano nazwę: Wąwóz Królowej Jadwigi. Chętnie osiedlali się w Sandomierzu nie tylko Polacy, ale także m.in. Żydzi, Węgrzy, Rusini itd..
Rozwój Sandomierza trwał. Sprzyjało temu jego położenie, przekładające się na rozwój handlu i rzemiosła. Ludność bogaciła się, co pozwalało na rozbudowę zabudowań i miało wpływ na ich wygląd. Tak stało się również w przypadku zamku i ratusza. Przybywali do Sandomierza fachowcy z różnych dziedzin, m.in. artyści, lekarze… Panowała tu atmosfera tolerancji dla rozwoju różnych religii. W 1570 roku doszło tutaj do podpisania tzw. “zgody sandomierskiej”, czyli porozumienia pomiędzy przedstawicielami trzech religii protestanckich: luteran, kalwinów i braci polskich.
Ten pomyślny okres w historii Sandomierza został przerwany najazdem wojsk szwedzkich na Polskę. Spowodował on wielkie zniszczenia. Szwedzi zrabowali duży majątek, pozbawili życia wielu sandomierzan, a wycofując się wysadzili w powietrze zamek. Ostało się tylko jedno jego skrzydło. Lata następne także były niepomyślne. Przyniosły zarazę, pożary…
Po utracie przez Polskę niepodległości Sandomierz zubożał i stracił swoje niegdysiejsze znaczenie. Stan taki miał miejsce do czasu odrodzenia się państwa polskiego. W 1918r. Sandomierz zyskał rangę miasta powiatowego. Niespełna dwadzieścia lat później pojawiły się plany dynamicznego rozwoju tego regionu, jednak nie doszło do ich realizacji. Wybuchła II wojna światowa. Ludność Sandomierza w pełni doświadczyła okrucieństw, jakie zgotował jej okupant. Wyzwolenie nastąpiło 18 sierpnia 1944 roku. Powtórnie swą siedzibę znalazły tu władze powiatowe. Miasto zaczęło się rozwijać. Ludność znalazła zatrudnienie m.in w pobliskim zagłębiu siarkowym.
W 1975 roku Sandomierz znalazł się w województwie tarnobrzeskim, a obecnie wchodzi w skład województwa świętokrzyskiego.
Nie można nie wspomnieć w tym miejscu o szybko postępującym rozwoju turystyki. Sandomierz przyciąga swą szczególną atmosferą, historią, urokiem.
Gdy wjechałam w uliczkę prowadzącą w stronę Starego Miasta ujrzałam Wzgórze Zamkowe. Pomyślałam o tych wszystkich jego znamienitych gościach na przestrzeni wieków. Zrobiło to wrażenie. Spójrzcie sami.
Chciałam jak najszybciej pójść na rynek, by zobaczyć serce Starego Miasta. Z ulicy Zamkowej skręciłam w Mariacką. Pięłam się w górę wąską, krętą, brukowaną uliczką. Minęłam katedrę. Stąd już tylko krok do…rynku. Kształtem przypomina prostokąt o wymiarach sto na sto dziesięć metrów.
Teraz mogę już zaprosić na spacer uliczkami jednego z najpiękniejszych rynków w Polsce.. Jego odmienność polega na tym, że jest pochyły. Różnica poziomów wynosi ponad 10 metrów. W promieniach słońca pięknie prezentuje się stojący w centrum renesansowy ratusz. Tę najstarszą na rynku budowlę zdobi attyka. Historia tej budowli sięga XIII wieku. Pierwotny drewniany budynek spłonął podczas napadu Litwinów. Odbudowano go już w formie murowanej. Ratusz kilkakrotnie w swej historii płonął. Ostatni raz w 1757 roku. Kapitalnemu remontowi poddano go w 1873 roku. W postaci, jaką mu wtedy nadano stoi do dziś. Na parterze mieści sie w nim muzeum, a na piętrze – sala ślubów oraz sale władz miejskich. Zaś piwnice to miejsce końcowe Podziemnej Trasy Turystycznej.
Na tle murów z czerwonej cegły dobrze widoczna jest dobudowana na przełomie XVII wieku “biała” wieża, zwieńczona orłem z czasów Księstwa Warszawskiego. Na bocznej ścianie umieszczono zegar słoneczny. Osobliwym elementem rynku jest kotwica, która niejako łączy go z niebem… Widoczna jest na ostatnim z poniższych zdjęć rynku. Kto dobrze sie przyjrzy zdjęciu nocnemu, znajdzie ją.
Po wschodniej stronie ratusza stoi kolumna z figurą Matki Bożej.
Zwróciłam uwagę także na studnię, stanowiącą tak charakterystyczny element sandomierskiego rynku. To miejsce często oblegane jest przez wycieczki. Można usiąść na ławeczce pod jej daszkiem, by schować się przed deszczem lub słonkiem.
Przepięknie w promieniach popołudniowego słonka prezentują się odnowione kamieniczki. Miękkie światło o tej porze dnia podkreśla ich urodę. Przeglądają się w szybach okien jak w lustrach. Warto przyjrzeć się detalom architektonicznym, mającym swe źródło w przeszłości historycznej.
Najlepiej zachowaną kamienicą mieszczańską w Sandomierzu jest Kamienica Oleśnickich. Stoi ona w północno-zachodnim narożniku rynku. Swój obecny wygląd zawdzięcza przebudowie w XVIII wieku. Wyróżniają ją widoczne z daleka podcienie. To tu miała miejsce wspomniana wcześniej “zgoda sandomierska”. W kamienicy swoje miejsce znalazły muzeum regionalne oraz Poczta Polska.
Nie muszę chyba wspominać, że właśnie w Sandomierzu i bliskiej jego okolicy toczy się akcja serialu “Ojciec Mateusz”. Kamienica Oleśnickich stanowiła w nim siedzibę banku.
Rynek to miejsce, w którym swój wolny czas spędzają zarówno mieszkańcy, jak i oczarowani tym miejscem turyści. Można przysiąść na jednej z wielu ławeczek lub też w kawiarence, by delektując się filiżanką aromatycznej kawy chłonąć atmosferę Starego Miasta o tak bogatej historii.
Wchodząc w wąską uliczkę Oleśnickich, na tyłach kamienicy o tej samej nazwie znajduję wejście rozpoczynające zwiedzanie Podziemnej Trasy Turystycznej. Stanowi ją ciąg XIV i XV piwnic i podziemnych składów, w których gromadzone były towary przez kupców sandomierskich. Trasa powstała w latach 70-tych XX wieku, liczy 470 m długości. Najgłębsze miejsce znajduje się 12 m pod płytą rynku. Z lochami wiąże się legenda o odważnej Halinie Krępiance która w akcie zemsty za śmierć swoich najbliższych podczas najazdu Tatarów, podstępem wprowadziła ich do sandomierskich lochów, gdzie zginęli. Swoją zemstę dziewczyna także przypłaciła życiem, bo zginęła razem z nimi. Podobno jej duch do dziś błądzi krętymi korytarzami. Schodzimy pod ziemię…
Wędrówka podziemnymi korytarzami kończy się pod ratuszem. Po wyjściu skierowałam się ku ulicy Oleśnickich, następnie skręciłam w ulicę Żydowską, by spojrzeć ze skarpy na zieleń otaczającą wzgórze. Wpatrywałam się w odległy widnokrąg. Chłodny wietrzyk przyjemnie chłodził mą twarz
Ulica Żydowska doprowadziła mnie do jedynej ocalałej do dziś gotyckiej, wzniesionej w XIV w. za króla Kazimierza Wielkiego Bramy Opatowskiej. Niegdyś wchodziła ona w skład murów obronnych otaczających miasto. Trakt prowadzący przez nią wiedzie nas w kierunku Opatowa, stąd nazwa. Na szczycie 30-metrowej budowli, zwieńczonej attyką mieści się taras widokowy, z którego można obserwować obszar na odległość ok. 50 km.
Czas wracać na rynek. Ulica Opatowska częściowo była w remoncie, ale nie ujmowało to uroku stojącym przy niej kamieniczkom.
Przyglądając się zabudowie Starego Miasta zwracałam uwagę na elementy zdobnicze.
Zaledwie ok. 100 metrów od rynku Starego Miasta znajduje się Mały Rynek. Prowadzi do niego kilka schodków. Romantyczna sceneria, nieprawdaż? Sympatycy serialu pt. “Ojciec Mateusz” rozpoznają w nim plac targowy, który ulokowano tutaj na potrzeby filmu.
Słonko zdąża ku zachodowi, spoglądając jeszcze pomiędzy kamieniczkami na płytę rynku, rzuca długie cienie.
Jednak magia Sandomierza budzi się o zmroku. Wtedy rynek zmienia się pod wpływem iluminacji. Stopniowo zapalają się uliczne latarnie. Skwar już nie dokucza. Z kawiarenek dobiegają dźwięki muzyki. Ktoś gra na gitarze, ktoś wtóruje mu dźwięcznym głosem… Uliczki stopniowo pustoszeją. To pora w sam raz dla mnie. Można usiąść na ławeczce i obserwować ciemniejące niebo lub z aparatem fotograficznym w dłoni spokojnie oddać się swojej pasji. Szczególnie polecam to miejsce i tę porę wszystkim zakochanym: w sobie, w poezji, w historii… Wszystkim, którym wyobraźnia pozwala na wędrówki w czasie.
Słońce kończy swoją wędrówkę, a rynek stopniowo otula się w miękkie woale cieni.
Opuściłam rynek Starego Miasta jako jedna z ostatnich osób. Jeszcze ostatnie spojrzenie za siebie i ulicą Mariacką ruszyłam w kierunku pensjonatu, w którym zatrzymałam się na ten kilkudniowy pobyt w Sandomierzu. Czas na spoczynek…
O świcie budzi się nowy dzień. Jedni spieszą do pracy, inni mają czas, by po raz pierwszy lub też kolejny spacerować uliczkami, zapoznawać się z historią miasta czy też odwiedzać co ciekawsze jego miejsca. Ja miałam na to niestety tylko trzy dni, toteż starałam się dobrze je wykorzystać. Gdy pojawiłam się do południa na rynku zauważyłam, że trwają przygotowania do jakiejś historycznej inscenizacji. Tuż przy Kamienicy Oleśnickich pojawiły się chorągwie i armata. Zaś przy ul. Bartolona, gdzie mieści się Zbrojownia Rycerska prowadzona przez Chorągiew Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej, stanęli rycerze. Niestety nie mogłam zostać, by ją obejrzeć, bo tego dnia zaplanowałam rejs po Wiśle. Oto co zdążyłam zobaczyć:
Mam wrażenie, że na Starym Mieście czas płynie nieco wolniej. Przechodnie niespiesznie poruszają się po rynku, dając sobie czas na utrwalenie w pamięci jak i poprzez obiektyw aparatu obrazu Sandomierza. Od czasu do czasu w niebo wzbija się stado gołębi, zakłócając harmonię błękitnego nieba i białych obłoczków.
Jedynie uczestnicy wycieczek nie mają tego luksusu, bowiem zazwyczaj czas na zwiedzanie mają z góry określony. Lubię spacerować, zaglądając w miejsca nieujęte w przewodnikach. Ot, choćby to, z którego widać nieopodal przepływającą Wisłę. Czy też zadzierać głowę, by przyjrzeć się wieżom, w tym przypadku katedry i dzwonnicy. Czyż kamieniczki w tle kwiatów miejskiego klombu nie wyglądają nieco inaczej?
Ostatnie lata przyniosły wielki rozwój ruchu turystycznego. Sprawiła to historia tego miasta, jego wspaniałe zabytki, ale niewątpliwie przyczynił się do tego popularny, emitowany od kilku już lat serial telewizyjny pt. “Ojciec Mateusz”. Akcja toczy się w Sandomierzu i jego bliskiej okolicy. Wiele osób przyjeżdża tutaj zauroczonych klimatem Starego Miasta, ale też i ciekawych miejsc, w których toczy się akcja poszczególnych odcinków.
Myślę, że kto raz zajrzał do Sandomierza, poddał się jego urokowi, będzie tęsknił i gdy tylko nadarzy się okazja, odwiedzi go ponownie.
Nie wspomniałam tutaj szerzej o zamku, któremu poświęcę oddzielną część opisu, podobnie jak katedrze i rejsowi po Wiśle. Już teraz zapraszam na ciąg dalszy spaceru po pięknym historycznym mieście zwanym “małym Rzymem”.