Archive for the ‘Zamek Grodziec’ Category
Zamek Grodziec (Zagrodno, woj. dolnośląskie)
Zamek ten rekomendowano mi wielokrotnie, jako tzw. miejsce magiczne. W 1951 roku został wpisany do rejestru zabytków Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Stoi na Szlaku Zamków Piastowskich. To jedno z najpiękniejszych miejsc na Pogórzu Kaczawskim.
Być może zapytacie skąd taka nazwa? Już tłumaczę. Nazwa zamku ulegała zmianom wielokrotnie. Pierwszą była nazwa słowiańska: Godiuice, następnie m.in.: Grodiz, Grodes, Gradis. Na początku XIV wieku nazwa została zgermanizowana i brzmiała Groditz. XV-te stulecie przyniosło znów zmianę na: Gradesburg. Kolejne nazwy zamku to: Godzberg, Grotzberg. W XIX wieku – Groditzburg, by wreszcie na początku wieku XX-go pojawiło się Grodzisko. Stąd już blisko do ostatecznej, dzisiejszej nazwy: poprzez Grodziec Piastowski po II wojnie światowej do Grodźca obecnie.
W końcu uległam namowom i pojechałam. Zamek stoi na wygasłym stożku wulkanicznym, na bazaltowej górze, której wysokość wynosi 389 m.n.p.m. Pozostałości murów skrywa wszechobecna zieleń. Po dawnej fosie pozostał ten oto stawek. Dojazd jest trochę karkołomny, ale dotarcie do celu podróży rekompensuje wszystkie trudy. Na parking wjeżdżamy przez bramę wjazdową. Wśród bujnej zieleni trudno dostrzec ruiny dawnych zabudowań gospodarczych.
Spokojnie zostawiamy samochód i wchodzimy zwodzonym mostem przerzuconym nad fosą w bramę. Jak widać na zdjęciu, posiada ona wejście dla pieszych i konnych.
W bramie dostrzegłam m.in. wmurowaną płaskorzeźbę przedstawiającą świętego Jerzego oraz obramowanie z piaskowca. Nieco wyżej – tarcza herbowa książąt legnickich. Po prawej stronie zaś górują wysokie mury donżonu czyli wieży obronnej. Ma 25 m wysokości i 16 szerokości. Jest ona udostępniona do zwiedzania, a widok z niej – niesamowity! Tuż za bramą wejściową znajduję schodki prowadzące do lapidarium. Obejrzeć tu można stare elementy wystroju wbudowane w ścianę warowni, m.in. fragmenty portali, ram okiennych oraz żebra sklepień palatium. Niecierpliwie zerkałam zza bramy w kierunku dziedzińca.
Wchodząc na dziedziniec, po lewej stronie ujrzałam budynek mieszkalny, tzw. palatium, z dwoma wieżami: cylindryczną i czworoboczną. Mury u podstawy są tutaj grube na 5 metrów, zaś te na pierwszym piętrze – 2 metry. Okna i wejścia zdobione są piaskowcem. Wzdłuż piętra znajdował się taras. Jak widać, niestety nie został on jeszcze poddany pracom rekonstrukcyjnym. Grodziec jest jedną z nielicznych tak dobrze zachowanych siedzib książęcych na Dolnym Śląsku.
Byłam ciekawa, co obecnie mieści się w tym budynku…
Piwnice znajdujące się pod tym budynkiem miały nosić nazwy: Mleczna i Piwna. Mieściły się tam: jadalnia dla służby, piwiarnia oraz spiżarnia. Natomiast na parterze w miejscu pokoi gościnnych były gospoda oraz kuchnia. Obecnie można obejrzeć tam dwa pomieszczenia: większe, zwane Wielką Salą o wymiarach 17 na 9 metrów i mniejsze z kunsztownym gotyckim kominkiem, z którego do komnat pierwszego piętra prowadzą kręte schodki z kamienną poręczą. Nad wejściem do palatium dostrzec można portal z piastowskim orłem. Wchodzimy do środka. Tuż przy wejściu znajduje się krótki rys historyczny zamku Grodziec. Nieco dalej wejście do Wielkiej Sali, w której organizowane są różnego rodzaju imprezy.
W północnej części wyższej kondygnacji znajduje się m.in. kaplica z pięknym witrażami. Została zaaranżowana przez Bodo Ebhardta w dawnym pokoju księcia. Gdy uniosłam wzrok w górę ujrzałam piękne dwuprzęsłowe sklepienie sieciowe. Jego wzmocnienie stanowią krzyżujące się potrójne żebra, podobne kształtem do konarów drzewa.
Drugą udostępnioną zwiedzającym jest Sala Rycerska, wraz z pokoikiem księżnej i księcia. Jest to, jak do tej pory, najlepiej wyposażona komnata na zamku.
Obok Kaplicy mieści się Zbrojownia. Z ciekawością przyglądałam się m.in. srebrnej zastawie i znaleziskom archeologicznym oraz broni.
Obejrzawszy zamkowe wnętrza wyszłam na dziedziniec. Zauważyłam, że tuż obok głównego wejścia znajdują się jeszcze jedne drzwi. Stał przy nich tzw. żuraw. Była to klatka umieszczona na wysięgniku. Wsadzano do niej skazanych za drobne przestępstwa takie jak kradzieże, a także m.in piekarzy, których pieczywo nie było smaczne i – co ciekawe – tych, którzy uciekli z nabożeństwa kierując się do karczmy. Mam wrażenie, że taki pręgierz jaki widzimy na zdjęciu, przydałby się i dziś ku przestrodze. Wspomniane wyżej wejście prowadziło na wystawę narzędzi tortur. Po schodkach zeszłam w dół. Panował półmrok. Pozwolicie, że pokażę kilka eksponatów.
Poniżej widzimy Krzesło Inkwizytorskie. Używano go w stosunku do osób posądzonych o czary. Kolce były umieszczone w miejscach najbardziej wrażliwych na ból. Uważano, że osoby parające się czarami są częściowo nieczułe na ból, toteż ostrzy było dużo, a nuż któryś zdoła zadać cierpienie. Dodatkowo można było stosować i inne tortury takie jak rwanie ciała szczypcami, przypalanie itd. Obok widzimy urządzenie do Hiszpańskich Łaskotek. Podejrzanego rozciągano na drewnianym łożu i przeciągano po plecach kolczastym wałkiem, co powodowało straszny ból. Rany posypywano solą. Kolejne zdjęcie przedstawia Żelazną Dziewicę. Było to żelazne, drewniane lub też kamienne pudło dopasowane do kształtu ciała człowieka. Środek nabijany był kolcami, które wbijały się, gdy zamykano drzwiczki. Poniżej Maska Hańby. Najczęściej miała kształt pyska osła lub świni, uważanych za zwierzęta głupie. Tym sposobem piętnowano cechy osoby ją noszącej, upokarzano ją. Maska nie pozwalała na przyjmowanie pokarmów. Zazwyczaj nakaz jej noszenia obejmował okres około trzech dni. Co przedstawia ostatnie zdjęcie chyba wiadomo. Na takim pieńku odbywało się wykonanie kary mutylacji, czyli obcinania kończyn. W Polsce karę tę stosowano wobec złodziei. W zależności od gatunku przestępstwa delikwent tracił palce lub też jedną czy dwie dłonie. Skutki tej kary były dożywotnie. Przy pomocy takich narzędzi chyba nietrudno było zmusić podejrzanego do przyznania się do winy.
Z ulgą wyszłam na świeże powietrze. Zza chmur wyjrzało słonko, a ja postanowiłam zwiedzić wieże. Zaczęłam od wschodniej, czworobocznej zwanej Starą. Prowadzą do niej kręte wąskie schodki. U podstawy dachu biegnie ganek z otworami strzelniczymi i kamiennymi wykuszami latryn. Wieża porośnięta jest obficie pnączami, co nadaje jej romantyczny wygląd. Z Ganków Strzelniczych rozciąga się rozległy widok na bastiony, dziedziniec i okolicę. Widać tutaj pozostałość po baszcie wschodniej (dwa zdjęcia na dole).
Dalej wzdłuż palatium prowadzą mnie wąskie, mroczne korytarze i schody. Dochodzę nimi do Baszty Cylindrycznej (strona poł.-zach.). Znajduje się tu punkt widokowy na dziedziniec, zabudowania zamkowe i panoramę okolicy. Widać też i Lapidarium oraz otwory strzelnicze.
Wspiąwszy się po krętych schodach na najwyższy poziom można rozkoszować się widokiem. Sprzyja temu korzystna pogoda z dobrą widocznością.
Krużgankami idę w kierunku częściowo zburzonego Donżonu. Była to wieża ostatniej obrony twierdzy Grodziec. Jeszcze tylko wspinaczka wąskimi schodkami i staję na najwyższym dostępnym miejscu w całym zamku. Ze Strażnicy rozciąga się niesamowity widok. Spójrzcie proszę…
Wędrówkę po wieżach kończę, wychodząc na dziedziniec. Przechodzę obok studni, z którą związana jest legenda o Pięknej Studni, dalej stoją posągi. Chcę jeszcze zajrzeć do Lochu Głodowego.
Jeszcze raz spoglądam na Donżon. Jego wielkość robi wrażenie.
Trochę zmęczona przysiadłam na ławeczce, by z perspektywy dziedzińca przyjrzeć się historycznym murom. Mój wzrok zatrzymał się dłużej na kilku elementach architektonicznych. Zazwyczaj spoglądam w okna, bo one – jak oczy – są pewnego rodzaju zwierciadłem… Tutaj pięknie przegląda się w nich błękitne niebo, zbliżając ku nam swoje oblicze.
Zauważyłam przechadzające się postacie, jakby rodem wyjęte z filmów o Harrym Potterze. Jak okazało się, byli to miłośnicy cyklu powieści o tej postaci. Spędzali tutaj wakacje biorąc udział w zajęciach Instytutu Magii. Ich obecność była tu bardzo na miejscu.
Historię zamku Grodziec zostawiłam dla wytrwałych, których takie fakty interesują. Warownia Grodziec ma początek w średniowieczu. Wtedy to swój gród miało tu słowiańskie plemię Bobrzan. Jako że w pobliżu znajdowały się kopalnie złota, następował szybki rozwój tych terenów. Przebiegał tu ważny szlak handlowy zwany Królewską Drogą. Pierwszy raz wspomniano o Grodźcu w 1155 roku w bulli wydanej przez papieża Hadriana IV. O losach drewnianego grodu niewiele wiadomo. Być może kryli się w nim rycerze rozbójnicy. W wyniku zbrojnego najazdu został zniszczony. Na przełomie XIII i XIV wieku stał w ruinie. Ziemia ta należała wówczas kolejno między innymi do Jana z Zagrodna i księcia Bolesława III. Sytuacja uległa radykalnej zmianie, gdy to w roku 1470 kupił Grodziec książę Fryderyk I. Zapragnął wznieść tu okazałą rezydencję, a ambicje miał wielkie. Zatrudnił mistrzów murarskich, którzy zbudowali dla niego piękny obiekt gotycko-renesansowy. Wtedy to nadano mu taki układ przestrzenny jaki widzimy dziś. Syn, Fryderyk II, kontynuował prace zapoczątkowane przez ojca. Niestety jego potomkowie, zwłaszcza Henryk XI, byli utracjuszami i doprowadzili majątek do ruiny. Ten ostatni posunął się nawet do rabunku okolicznych mieszkańców, a z racji położenia i zgromadzonych zapasów warownia była trudna do zdobycia, więc mógł prowadzić swój proceder bezkarnie.
Niestety podczas wojny trzydziestoletniej Grodziec został tak poważnie zniszczony, że po jej zakończeniu postanowiono rozebrać to, co pozostało, a co pod względem militarnym nie przedstawiało już większej wartości. Na szczęście rozebrano tylko mury obwodowe, natomiast zamek górny mimo nie najlepszej kondycji pozostał. Wiek XVII i XVIII nie wniósł nic nowego do odbudowy tego obiektu. Dopiero następny jego właściciel, książę Jan Henryk VI von Hochberg w roku 1800 podjął trud odbudowy. W latach 30-tych tego stulecia zaczęli przybywać tutaj turyści. Jednak odbudowa zamku na większą skalę rozpoczęła się w roku 1900, gdy dobra te przejął baron Willibald von Dirksen. Osiem lat później miało miejsce uroczyste otwarcie, które zaszczyciło obecnością około 700 znamienitych gości, wśród których był także cesarz Niemiec Wilhelm II. Znalazły tu miejsce: muzeum, restauracja i schronisko turystyczne. Pod koniec II wojny światowej zgromadzone tutaj były bogate zbiory biblioteki berlińskiej oraz wiele innych zrabowanych przez Niemców dzieł. Niestety w 1945 roku wkroczyli tutaj Rosjanie, wywieźli co cenniejsze znaleziska, a zamek spalili. Spłonęły m.in. dachy palatium i wież. To, co pozostało zaczęto zabezpieczać dopiero w 1959 roku. Prowadzono także prace porządkowe. W latach 60-tych rozpoczęła się odbudowa, która trwa w zasadzie do dnia dzisiejszego. W 1975 roku zamek został siedzibą teatru Laboratorium J. Grotowskiego.
Po kilkakrotnej jeszcze zmianie właściciela w końcu w 2002 roku warownia przeszła pod opiekę gminy Zagrodno. Obecnie zamkiem zarządza powołany przez gminę kasztelan, Zenon Bernacki.
Zamek przyciąga nie tylko swoją historią, ale także i specyficznym położeniem oraz średniowiecznym klimatem, który tworzą cyklicznie organizowane turnieje rycerskie, widowiska teatralne oraz plenery do kręconych tutaj filmów o tematyce historycznej takich jak m.in. “Przyłbice i kaptury” czy “Wiedźmin”. Rosjanie kręcili na terenie zamku Grodziec film “Kwiat diabła”. To miejsce odwiedziła też ekipa programu “Nie do wiary”.
Z pewnością jesteście ciekawi, czy z tym miejscem wiążą się jakieś legendy. Oczywiście! Każdy szanujący się zamek je ma. Otóż…
Podobno niegdyś rycerz zamieszkujący zamek Grodziec pokochał piękną dziewczynę. Niestety była ona zakonnicą. Nie zważając na to, młodzian porwał i poślubił ukochaną. Spotkała ich straszna kara. Zostali skazani na śmierć. Pochowano ich razem. Na pamiątkę tego wydarzenia oboje zostali uwiecznieni na kamiennej tablicy, która znajduje sie w ratuszu we Lwówku. Według historyków parą tą byli: książę Henryk Jaworski i jego żona Agnieszka. Prawda to, czy nieprawda – romantyczna historia, która mogła mieć miejsce…
Druga legenda opowiada o Czerwonym Upiorze. Kim jest ta postać dokładnie nie wiadomo, jednak jej intencje wskazują na osobę prawą i uczciwą. Podobno jako kościotrup w zbroi i czerwonej opończy pojawił się już w średniowieczu, odwiedzając kasztelana Jana, człowieka okrutnego i niecnego. Po tej wizycie ten odmienił swoje życie, pozbył się majątku na rzecz ubogich, a sam pościł i spędzał czas na modlitwie. Po śmierci, rzeźbę przedstawiającą jego głowę wmurowano w ścianę Sali Rycerskiej zamku Grodziec. Po latach wnuk Jana także wiódł życie niegodne uczciwego człowieka. Miarka się przebrała, gdy skazał na śmierć głodową chłopa za niezapłacenie daniny. Wtedy to z głowy dziadka Jana posypały się dukaty. Podobno stało się to za sprawą Czerwonego Upiora, który chciał w ten sposób uratować ubogiego skazańca. Było to swego rodzaju upomnienie, po którym okrutny wnuk Jana postąpił podobnie jak jego dziad, ukorzył się i zmienił swoje życie. Czy i dziś strażnik sprawiedliwości sprawuje pieczę nad tym miejscem nie wiadomo, ale na wszelki wypadek ludzie nieuczciwi, niegodziwi, kierujący się w swoim życiu jedynie dobrem własnym niech lepiej omijają to miejsce z daleka…
Spacerując po zamku czułam się swobodnie, nie jak w muzeum, gdzie co krok barierki, szklane gabloty i panie pilnujące, by niczego nie dotykać. Można rzec, iż w Grodźcu dotykamy historii. Te mury (choć mając na względzie jego burzliwe losy – trzeba by powiedzieć: to miejsce) były świadkiem wielu wydarzeń z historii naszego państwa. Mając w pamięci to, co tutaj wydarzyło się na przestrzeni wieków oraz odrobinę wyobraźni, która podsuwa nam różne barwne wizualizacje, możemy przenieść się do czasów, gdy toczyło się tu życie jakże inne od teraźniejszego. Odbywały się przyjęcia, bale, turnieje rycerskie, ale także miały tu miejsce wydarzenia tragiczne: walki, pożary, wybuchy, ludzie cierpieli i umierali… Będąc w warowni przysiądźmy na chwilę lub też przystańmy w ciemnym korytarzu, przymknijmy oczy i dajmy ponieść się wyobraźni. Może usłyszymy dźwięki z przeszłości, rżenie koni, szczęk oręża czy też delikatny dotyk czyjejś dłoni na policzku…