Archive for the ‘Zamek Rabsztyn zimą cz.2’ Category
Rabsztyn – ruiny zamku i zimowe impresje (wieś Rabsztyn, woj. małopolskie) cz. 2
W pierwszej części mojej relacji z wycieczki na Jurę pokazałam uroki zimowego pejzażu. Jednak i tutaj ich nie zabraknie.
Jak zwykle trochę przygotowałam się przed wypadem w zamkowe ruiny i dowiedziałam się, że nazwa Rabsztyn pochodzi od skały o tej nazwie, na której stoi zamek, a oznacza z języka niemieckiego – Rabstein , czyli Kruczy Kamień, Krucza Skała.
W XIII w. stał tutaj, będący we władaniu rodu Toporczyków, drewniany zamek. Murowany zbudowano za Kazimierza Wielkiego. Wspomniano o nim w dokumentach z końca XIV w. Wtedy to był własnością Spytka Melsztyńskiego. Zamek stał na najwyższej części wzgórza. Była to wieża i budynek mieszkalny, który częściowo zachował się do dziś. W wieku XV wraz z majątkiem kolejnego właściciela po jego śmierci został skonfiskowany na rzecz skarbu królewskiego, toteż król wyznaczał mu zarządcę, tzw. starostę. Następnie zamek na krótko trafił w ręce Tęczyńskich, by wrócić do wdowy po zmarłym Spytku Melsztyńskim. Zamek został wzmocniony i wyremontowany. Następny właściciel, Seweryn Boner (pocz. XVIw.), przyczynił się do znacznej rozbudowy, w wyniku której zamek usadowił się już prawie na całym wzgórzu. Ciekawostką może być fakt, że na zamku rabsztyńskim hodowano lwy króla Stefana Batorego. Lubił polować, choć kochał zwierzęta. W drugiej połowie XVIw. gościem zamku był sam król Henryk Walezy. Pod koniec tego wieku kolejni starostowie Rabsztyna sprawili, że zamek stał się renesansową rezydencją magnacką. Mieściło się w niej ponad 40 bogato wyposażonych pokoi. Wtedy też wzniesiono zamek dolny, zwany pałacem. W 1657r. wycofujące się z Polski wojska szwedzkie złupiły i spaliły zamek. Nie zadbano o jego odbudowę, toteż stopniowo niszczał. Tym bardziej, że starostowie zamiast zająć się zniszczeniami, w pobliżu zamku postawili dla siebie dwór. W XVIII wieku miało miejsce połączenie starostw: rabsztyńskiego i w Pieskowej Skale. Na początku XIXw. zamek opustoszał, popadając w ruinę. W końcowych jego latach poszukiwacze skarbów wysadzili w powietrze basztę. Skarbu nie znaleźli, a jedynie poczynili szkody. Tak wyglądał niegdyś zamek:
Widok od południowego-zachodu, litografia z rys. J. Meycho, pocz. XIX w.
Źródło: Zamki i dwory obronne ziemi krakowskiej, Marian Kornecki, Kraków 1966
Plan zamku wg Z. Lisa. A – zamek górny, B – dziedzińce (starszy od zachodu), C – zamek dolny, D – wieża bramna, E – filary mostu, F – szańce artleryjskie, G – basteja
Źródło: Zamki i inne warownie Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, Jolanta Fidura
Dziś po wspaniałym zamku pozostały malownicze ruiny, które są rekonstruowane. Ja widziałam je niejako od tyłu.. By zobaczyć go od strony frontowej przyjadę wiosną lub latem i wtedy pokażę zamek w całej okazałości tego, co po nim zostało. Dziś zimowa odsłona murów Rabsztyna.
Zobaczyłam go w pełnym słońcu i białej szacie. Mimo, że to tylko ruiny, pięknie się prezentowały.
Chcąc obejrzeć je z każdej dostępnej od południa strony, spacerowałam drogą leżącą u podnóża wzgórza zamkowego. Jakże inaczej to miejsce będzie wyglądało już wkrótce. Teraz przypomina scenerię z baśni “Królowa Śniegu”.
Przygotowując się teoretycznie do wyjazdu w tę okolicę z ciekawością sięgnęłam po krążące o tym miejscu legendy. Najbardziej zainteresowała mnie jedna z nich. Podobno pod ruinami zamku znajduje się inny, także bogaty w wystroju i budowie. Tam to w jednej z sal znajdują się postaci skamieniałej dziewczynki i chłopca. Jej szyję zdobi sznur pereł, a jego palec – wysadzany brylantami pierścień. W sąsiednich pomieszczeniach śpią zaklęci rycerze. Budzą się jedynie w Niedzielę Palmową, gdy pierścień na palcu chłopca obraca się. Zamek wypełnia się gwarem ucztujących do północy wojów. Wtedy znów na rok kamienieją i zapadają w głęboki sen. Scenariusz ten będzie się powtarzał dopóty, dopóki pierścień nie zsunie się z palca chłopca. Stanie się tak wtedy, gdy Polsce zagrozi niebezpieczeństwo. Zaklęcie straci swoją moc, a rycerze staną do boju w obronie ojczyzny. Podobno takich uśpionych wojsk jest więcej., więc zjednoczą one swoje siły. Po zwycięstwie na pamiątkę tego wydarzenia każdy z wojów otrzyma z rąk dziewczynki perłę z jej naszyjnika. Po więcej legend radzę sięgnąć po pozycję książkową Józefa Liszki pt. “Legendy i opowiadania znad brzegów Białej Przemszy”.
Wracając do współczesności, oto fragment zamku dolnego, a poniżej malownicze skałki.
Latem rosnące tutaj krzewy i drzewa przysłaniają nieco wzgórze, natomiast zimą, poprzez biel delikatnych gałązek pięknie komponują się z zamkowymi murami.
Mury od tej strony są zabezpieczone.
A to wschodnia część zamku dolnego.
By ją pokazać szłam drogą w kierunku stojących pod lasem zabudowań. Zmierzające ku zachodowi słońce sprawiło, że las przybrał lekko różową barwę.
Po lewej stronie tuliły się do siebie ośnieżone choinki, tylko jedna, mała stała samotnie.
Do części frontowej, czyli zamku górnego, prowadzi ścieżka. Chciałam nią pójść, ale jak się okazało, nie starczyło mi czasu. Dni są o tej porze krótkie i szybko zapada zmierzch.
Ja też przekonałam się o tym, więc zamiast obejrzeć północną stronę zamkowych zabudowań postanowiłam sfotografować piękny zachód słońca.
Światło stawało się coraz łagodniejsze, przez co mury starego zamczyska i pobliskie skałki prezentowały się nieco inaczej niż w pełnym oświetleniu.
Rabsztyn żegnał mnie takim cudownym zachodem słońca.
Do domu wracałam zziębnięta, ale zadowolona. Jak wspomniałam w pierwszej części, nie przepadam za zimą, ale myślę, że takie wypady za miasto, przy wyśmienitej pogodzie mogą wpłynąć na zmianę mego stanowiska.
Takie miejsca jak Rabsztyn mają w sobie to “coś” o każdej porze roku, więc warto przyjechać tutaj, by się o tym przekonać. A jeśli komuś nie po drodze, z różnych względów, niech przynajmniej spojrzy na rabsztyńskie wzgórze moimi oczami 😉