Archive for the ‘Zamek Wiśnicz’ Category
Zamek Wiśnicz – historia, legendy i ciekawostki… (Nowy Wiśnicz, woj. małopolskie)
Dziś zaproszę Was na spacer po zamku w Nowym Wiśniczu. Wybierałam się tam dosyć długo. Ciągle coś stało na przeszkodzie, a to nieciekawa pogoda, a to zdrowie szwankowało lub też niezależna ode mnie zmiana planów. Wreszcie 11 października 2014 roku mogłam zrealizować mój zamysł. Dojeżdżając na miejsce, rozglądałam się ciekawie. Już z daleka dostrzegłam, jaśniejące nad wybarwionymi jesiennie drzewami, mury zamku. Stoi on na wzgórzu nad rzeką Leksandrówką, stąd jest widoczny już z pewnej odległości.
Zamek to główna atrakcja Nowego Wiśnicza. Najstarsza jego część pochodzi z II połowy XIV wieku choć wzmianka o nim w dokumentach znalazła się już w XIII wieku. Wtedy zamieszkał tu rycerski ród Gryfitów. W wieku XIV Jan Kmita zbudował w tym miejscu niewielką warownię. Jego syn, także Jan, dokonał jej przebudowy w czteroskrzydłowy, gotycki, otoczony murem zamek z trzema basztami. Na przełomie XV i XVI wieku posiadał on już fortyfikacje ziemne i dwie bramy. Następna rozbudowa miała miejsce po roku 1516 za sprawą Piotra Kmity. Dobudowana została jedna kondygnacja i dwie wieże, a na zewnątrz pojawiły się ogrody w stylu włoskim. Także wyposażenie zamkowych komnat zostało wzbogacone o nowe meble, obrazy i ozdoby.
W 1553 roku, po śmierci Piotra Kmity, posiadłość wraz z zamkiem przeszła w ręce rodziny Barzów. Czterdzieści lat później wskutek niemożności spłaty długów, zamek został sprzedany Sebastianowi Lubomirskiemu herbu Drużyna. W pierwszej połowie XVII wieku jego syn Stanisław sprawił, iż zamek został gruntownie przebudowany. Stał się potężną twierdzą z fortyfikacjami bastionowymi. Owe fortyfikacje zyskały kształt pięcioboku. Powstały bastiony z kazamatami, wieżyczki obserwacyjne i mury kurtynowe. Niestety nie udało się obronić zamku podczas “potopu szwedzkiego”. Stanisław Lubomirski poddał zamek, by uniknął on zniszczeń. Choć to był tylko jeden z powodów. Nie było odpowiedniego dowódcy, który pokierowałby obroną. Załoga zamku liczyła 600 dobrze uzbrojonych żołnierzy, 80 armat, a zapasy żywności i amunicji były wystarczające na 3 lata. Poddanie zamku na niewiele się zdało, gdyż Szwedzi splądrowali i zdewastowali zamek. Podobno wywieźli stamtąd 150 wozów z łupami. Lubomirscy ponownie przejęli zamek, lecz nie zdołali przywrócić mu dawnej świetności.
Do połowy XVIII wieku zamek Wiśnicz pozostawał w rękach Lubomirskich. Kolejnymi jego właścicielami byli: Sanguszkowie, Potoccy oraz Zamoyscy. W 1831 roku na zamku wybuchł pożar, po którym budowla została opuszczona i popadła w ruinę. W roku 1901 zamek ponownie odkupiło Zjednoczenie Rodowe Lubomirskich. Rozpoczęto prace remontowe i konserwatorskie, które przerwał wybuch II wojny światowej.Po jej zakończeniu zamek został przejęty przez państwo. Był bardzo zniszczony. Nie było podłóg, ani stropów. Jego kompleksową odbudowę rozpoczęto w 1949 roku. Przeprowadzono całkowitą restaurację zamkowych murów.
Pod koniec XX wieku zamek powrócił w ręce rodu Lubomirskich, w których pozostał do roku 2009. Od 1 września 2009 roku jego administratorem jest Muzeum Ziemi Wiśnickiej. Zamek udostępniony jest do zwiedzania. Zamkowe komnaty stopniowo wzbogacane są o nowe eksponaty.
Zwiedzenie zamku jest dostępne dla wszystkich, gdyż można podjechać prawie pod same jego mury, skąd już kilka kroków dzieli nas od bramy prowadzącej na dziedziniec.
Gdy stanęłam na parkingu przyzamkowym, ciekawa byłam, co też zobaczę po wejściu na dziedziniec. Już z poziomu parkingu jawił mi się zachęcający widok. Uniosłam głowę i oto co ujrzałam.
Szłam alejką wzdłuż murów, by dotrzeć do barokowej bramy wejściowej. Po obu jej stronach znajdują się bastiony, zaś po lewej – mur kurtynowy. We wspomnianych bastionach i kurtynach znajdowały się pomieszczenia mieszkalne dla wojska i służby, a nad nimi dla dworzan i oficerów.
Otaczające zamek fortyfikacje mają kształt pięcioboku z bastionami w narożnikach. W nich to mieściły się kazamaty oraz pomieszczenia dla załogi i stajnie.
1 – barokowa brama wejściowa, 2 – dziedziniec z arkadową loggią, 3 – kaplica, 4 – bastiony, 5 – wieże, 6 – kurtyny z kazamatami i budynkami dla załogi, 7 – budynek kuchenny "Kmitówka".
Jak widzimy brama jest trójdzielna. Jej środkowa część jest półkolista i wysoka na tyle, by mogły tędy wjeżdżać wozy, nawet wprost pod wejście główne zamku. W zwieńczeniu bramy znajduje się herb Lubomirskich.
Sam zamek jest ciekawą budowlą. Jego kształt tworzy pięć baszt i dobudówki. Baszty mają różne kształty. Trzy, w narożnikach, są okrągłe, jedna, w elewacji frontowej, jest kwadratowa, zaś dolna połowa piątej jest czworoboczna, a górna ośmioboczna. Ponieważ miałam jeszcze chwilę czasu, zanim wyruszę w towarzystwie przewodnika na zwiedzanie zamku, obeszłam go dokoła. Tak prezentuje się w promieniach jesiennego słońca.
Na zdjęciu środkowym powyżej (od strony południowo-wschodniej) widzimy budynek kuchenny tzw. Kmitówkę, zaś na zdjęciu po prawej stronie, wschodnie skrzydło zamku ze wspomnianą wcześniej wieżą o zróżnicowanym kształcie oraz kaplicę. Gdy przyjrzymy się dokładniej wieżom zauważymy na nich wizerunki orła w koronie.
Podobno obecnie już działa tuż przy zamku hotel. Podczas mojej tam wizyty te pomieszczenia były jeszcze niezagospodarowane.
Na dziedzińcu zewnętrznym dostrzec można głęboką na 36 metrów studnię oraz kilka armat. Przy budowie studni pracowali jeńcy tatarscy, będący w niewoli u Lubomirskiego po bitwie pod Chocimiem w 1621 roku. Nieopodal wejścia znalazłam też takie oto zdobienia kamienne.
Wreszcie pani przewodniczka zaprosiła nas do środka. Szłam po paradnych, dwubiegowych schodach ciekawa, co też zaskoczy mnie we wnętrzach tej pięknej budowli. Najpierw warto przyjrzeć się portalowi nad wejściem.
Gdy stanęłam na wewnętrznym dziedzińcu, byłam zaskoczona. Jak na tak okazałą i sporą budowlę, nie był on zbyt duży. Ładnie prezentują się loggie z krużgankami.
W jednej z sal, które mogłam obejrzeć umieszczono makiety największych zamków południowej Polski.
Przechodząc przez kolejne sale widać, że z oryginalnego wyposażenia niewiele zostało. Wystrój wnętrz jest jeszcze obecnie nieco ubogi. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na detale i poszczególne elementy wyposażenia.
Zainteresowanie zwiedzających zamek budzi tzw. sala akustyczna. Podobno było to niegdyś miejsce spowiedzi. Każdy chciał sprawdzić, czy rzeczywiście, gdy stanie się w jednym jej narożniku i cichutko coś powie to w przeciwległym kącie sali można te słowa usłyszeć.
Potwierdzam, że tak jest. Zarówno Kmitowie jak i Lubomirscy byli ludźmi zamożnymi, więc chcieli wiedzieć, czy ktoś nie knuje intrygi za ich plecami. Stąd pomysł, by właśnie w tym pomieszczeniu o specyficznej akustyce ustawić konfesjonał, by móc podsłuchiwać to, co miało pozostać tajemnicą spowiedzi. Podobno zarówno Kmita jak później i Lubomirski siadali w kącie sali, by podczas spowiedzi swoich żon upewnić się, że nie dopuściły się one zdrady małżeńskiej. Podsłuchiwani byli także goście i żołnierze.
W kolejnej sali czekała mnie nie lada gratka. Wystawiano tutaj haftowaną replikę obrazu Jana Matejki “Sobieski pod Wiedniem”. Wykonali ją: pani Janina Panek z synem Adamem. Byłam pod wielkim wrażeniem staranności wykonania i zachowania wierności szczegółów.
Wiszą tutaj także kolorowe kompozycje kwiatowe. W tle piękny modrzewiowy strop.
Na ścianach Sali Rycerskiej prezentowana jest galeria obrazów oraz herb Drużyny, czyli godło herbu Stanisława Lubomirskiego, założyciela miasta Wiśnicz.
Stad już tylko krok do wyjścia na galerię, skąd rozciąga się rozległy widok na bliższą i dalszą okolicę. Widać z niej fragment dziedzińca zewnętrznego, a w tle Nowy Wiśnicz i Beskid Wyspowy.
Jak już jesteśmy na galerii, warto zwrócić uwagę na wieżę z charakterystycznym daszkiem biegnącym wokół niej. Z tym miejscem wiąże się pewna legenda. Otóż wieża ta nosi nazwę królowej Bony, która bywała gościem pana na tym zamku, Piotra Kmity. Podobno kiedyś podczas balu zapragnęła wyjść na wieżę i przejechać się na osiołku po wspomnianym daszku. Prośbę jej spełniono. Jak postanowiła tak zrobiła. Od tej pory takiej próbie poddawała swoich politycznych przeciwników. Jednak zamiast osła, dostawali konia, a ten podobno boi się wysokości bardziej niż osiołek, toteż wszelkie takie próby kończyły się niestety tragicznie.
Podobno na rzeczonym daszku także pełniona była warta a jako że nie ma tam żadnych zabezpieczeń, wartownicy musieli bardzo się pilnować, by nie zasnąć, bo groziło to upadkiem z dużej wysokości i niechybną śmiercią.
Następna legenda mówi, że królowa Bona nie akceptowała małżeństwa swego syna Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną. Wiedziona uczuciem wielkiej niechęci do synowej, spowodowała, że podczas wizyty królewskiej pary na zamku w Wiśniczu podano Barbarze wolno działającą truciznę, która spowodowała jej śmierć w bolesnych męczarniach. Od tamtej pory w księżycowe noce na terenie zamku widywana jest zbolała postać kobiety, pomstującej na swego zabójcę.
Wracając do zwiedzania zajrzyjmy do kaplicy zamkowej. Warto zwrócić tu uwagę na kopułę pokrytą malowidłami z XVII wieku autorstwa Falconiego. W narożnikach dostrzec można kartusze Lubomirskich. Najpierw widok z zewnątrz, a poniżej wnętrze.
Pod kaplicą znajduje się krypta, w której w 2009 roku złożono sarkofag ze szczątkami założyciela Nowego Wiśnicza, Stanisława Lubomirskiego. Spoczywają tutaj także inni przedstawiciele tego znamienitego rodu.
Następna sala, która zrobiła na mnie wrażenie, była to Sala Plafonowa. Jej nazwa, jak łatwo się domyślić, pochodzi od przepięknego sufitu pokrytego pozłacanymi plafonami.
Z portretów spoglądają na nas przedstawiciele m.in. rodu Lubomirskich: Katarzyna z Lubomirskich Ostrogska i Hieronim Lubomirski oraz ojciec Barbary Radziwiłłówny, Jerzy Radziwiłł.
Opuszczamy Salę Plafonową, przy wejściu do której stoją piękne bukiety lilii.
Gośćmi wiśnickiego zamku byli m.in. król Władysław IV, wspomniana już królowa Bona i król Zygmunt Stary (1525r.), król Zygmunt August z małżonką Barbarą Radziwiłłówną (1550r.) oraz królowie: Władysław IV i Jan Kazimierz. Na zamku często wyprawiano wielkie bale, które trwały nieraz i dwa tygodnie. Na dużej sali balowej tańczyło i 200 par. By zatrzymać gości posuwano się nawet do pewnego rodzaju sabotażu, łamiąc koła w ich wozach, czy też upijając woźniców, przez co nie mogli oni wyjechać z zamku.
Warto też zwrócić uwagę na klatkę schodową z szerokimi i niskimi schodami. Miało to na celu ułatwienie wjechania konno na wyższą kondygnację.
Z okien zamku widać, że nastała piękna kolorowa jesień. Liście rosnących tu drzew złocą się i czerwienią, tworząc dokoła zamku “szeleszczący” kobierzec. Przyjemnie posiedzieć na ławeczce, przyglądając się detalom architektonicznym tej pięknej budowli.
Jeśli komuś marzy się romantyczny ślub na zamku to tutaj może spełnić swoje marzenie. Podczas mego tu pobytu byłam świadkiem takowej uroczystości. Na dowód przedstawiam poniższe zdjęcie.
Z żalem opuszczałam zamek w Wiśniczu. Bardzo lubię takie miejsca, bo mimo pewnych mankamentów i niedostatków mają one swoją historię, klimat i urok. Jeśli ktoś, zanim je zobaczy osobiście, trochę poczyta, a następnie spojrzy na taki obiekt oczami wyobraźni, poczuje ich magię. Bardzo chciałabym móc usiąść na ławeczce po zmroku, gdy ożywają legendy. Zdaje się, że słychać tętent koni, gwar i muzykę, gości bawiących się na wystawnych balach… Może około północy na galerii pojawi się duch Barbary w powłóczystej, zwiewnej sukni? Może…kiedyś…
Szczerze zapraszam do zamku nie tylko jesienią, ale o każdej porze roku.
Szczegółowe informacje odnośnie warunków zwiedzania znajdziecie na stronie zamku: http://www.zamekwisnicz.pl/zamek-w-wisniczu
Plan zamku z fortyfikacjami pochodzi ze strony: http://zamki.res.pl/wisnicz.htm